Spontaniczna decyzja, wylot, no i jesteśmy. Bułgaria nie przypomina tej z lat osiemdziesiątych kiedy jeźdźiłam tam jako dziecko z rodzicami i rodzeństwem na wakacje. A szkoda, bo miała wtedy swój urok. Ale być może to nie miejsce miało wtedy 'ten' urok tylko 'te' wakacje jakże egzotyczne w tamtych czasach. No bo dokąd jedzie się aż trzy dni jak nie tam, gdzie jest egzotycznie:) Tymczasem... No cóż, Złote Piaski i Słoneczny Brzeg to już nie spokojne ośrodki wypoczynkowe, ale jakieś hotelowe metropolie z ogromną ilością turystów próbujących znaleźć choć odrobinę przestrzeni 'piaskowej' na wieloludnej plaży i trochę miejsca na bardzo zatłoczonym deptaku wieczorową porą. My, na nasze szczęście wylądaowałyśmy w malym hotelu w małej miejscowości uzdrowiskowej St. Konstantin i St. Elena - względny spokój i cisza. Miasteczko urocze z jedną malutką zabytkową cerkwią, deptakiem i małymi urokliwymi plażami rozsianymi wzdłuż wybrzeża. Było cudnie:)
Nessebar czyli dawniej Messembria - miasto wpisane na listę UNESCO położone na półwyspie na wybrzeżu Morza Czarnego. Urocze wąskie uliczki z licznymi drewnianymi domami i aż 24 cerkwiami. Niektóre w ruinach, niektóre całkiem nieźle zachowane jak np. cerkiew św. Stefana, czy św. Zofii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz