Lizbona. Na początku trochę mnie rozczarowała, ale to chyba dlatego, że zaczełam ją zwiedzać od wystawy Expo '98, a więc bardzo współczesnej i nowoczesnej części miasta. Potem była dzielnica portowa-niezbyt urokliwa i niczym nieróżniąca się od portowych dzielnic innych miast Europy. Jednak, na końcu była perełka-stara, piękna, zabytkowa i niezwykle urocza Alfama. Przepiękne kamienice, niektóre jeszcze z azulejos (pozostałość po Maurach), wąskie uliczki, stare kościoły, katedra, cudne latarnie uliczne, drewniane drzwi, no i te żółte tramwaje-zupełnie tak, jak to sobie wyobrażałam. Przejażdżka nim to czysta przyjemność i niezapomiane, wręcz mistyczne przeżycie. Brzmi dziwnie, bo jakże podróż tramwajem może wywołać takie doznania, a jednak...jakbym się przeniosła w czasie do tego miasta sprzed wieków... Piękna rzecz.
W Lizbonie można dobrze zjeść. Rybka to podstawa, do tego białe winko, a na deser lody lub słynne Pasteis de Belem, czyli tarta z pysznym budyniowym nadzieniem posypana odrobną cynamonu. A jak ktoś chciałby rybkę zabrać do domu, to polecam słynne sardynki lub tuńczyka w puszce.
Słynna winda św.Justyny, którą można przemieścić się z dzielnicy Baixa do leżącej wyżej dzielnicy Bairro Alto.
No i nie można pominąć najważniejszego... Przełom XV i XVI wieku to wielkie odkrycia geograficzne, których bohaterowie to przede wszystkim słynni Portugalczycy tacy jak np. Vasco da Gama, który w 1498 odbył podróż do Indii, czy Magellan, który jako pierwszy opłynął dookoła świat. W Lizbonie nie mało jest pomników i budowli, które przpominają o potędze Porugalii w tamtym czasie.
Oprócz nich, można również podziwiać kopię znanego mostu Golden Gate z San Francisco, który w Lizbonie nosi nazwę 25go kwietnia. Zaraz za nim na horyzoncie widnieje pomnik Chrystusa Króla wykonany na wzór rzeźby w Rio de Janerio w Brazylii. Jest co oglądać..:)